Genialny montaż, zdjęcia, gra aktorska, bawienie się emocjami, śmiech przez łzy. Rocketman to dowód, jak spartaczyli Bohemian Rapsody, dając Maleka, który wg. mnie kompletnie nie zasłużył na Oscara (w przeciwieństwie Tarona Egertona). Nie mówię, że Queen był zły, jasne, że nie. Lecz (uwaga, ważne słowa) Bohemian Rapsody ogląda się dla muzyki. Rocketmana ogląda się dla całości. Historia Eltona Johna pokazuje, jak zrobić film dynamiczny, zwięzły, ale też rozbudowany. Pomagają w tym metafory i masa odniesień do materiału źródłowego oraz mała ilość cięć — każda sekunda filmu coś pokazuje, czy to emocje aktora, czy małe niuanse, które zauważą fani piosenkarza. A sekwencje muzyczne - rewelacja. Świetna rzecz, oglądać!
|