Opinia o: Iniemamocni (1)
Są 2 powody, dla których odświeżyłem pierwszą część Inieniemamocnych. Jak wiecie, druga część zadebiutuje za ok. tydzień do naszych kin, więc musiałem sobie odświeżyć oryginał. Drugim powodem była chęć zobaczenia, jak przełożono "jedynkę" na świat Lego (wiecie, nowa gra). Od razu powiem - okropnie źle, dubbing tragiczny (bo nie oryginalny), poza tym dużo wycięto z samej fabuły. Ale rozumiem, że to dla dzieci i takie tam.
Tak więc jak wyglądał film? Jeśli nie oglądaliście, to jak najbardziej polecam nadrobić. Nadal uważam to, za najlepszy film animowany o superbohaterach, żadni Spider-many czy Batmany nie wygrywają z Iniemamocnymi. Dlaczego? W sumie sam się zdziwiłem dlaczego - przez fabułę. A dokładnie przez to, jak została napisana. Nie jest to "ratuję miasto codziennie i jest super". Tutaj mamy bohatera (po wstępie) załamanego "końcem ery bohaterów", mającego zwykłą pracę, jak i rodzinę. Jestem przekonany, że poważniejszych momentów jest co najmniej tyle samo, co akcji. Kłótnie, kłopoty psychiczne, nawet całkiem brutalne śmierci! No ale to przecież Pixar, nigdy nie zawiedzie. Nie robi on filmów tylko dla dzieci, bo dorośli zrozumieją o wiele głębszy sens.
Mnie zafascynował jeden fragment. Rodzinka leci samolotem, na którego są skierowane rakiety. Helen krzyczy na Wiolę (córkę, w młodości okaz moich westchnień ;)), aby stworzyła pole ochronne. Jakby nie był to Pixar, ta scena zakończyłaby się w sposób "w ostatniej sekundzie, super sobie poradziłaś". A tu? Dziewczyna nie daje rady, jebudub samolot, przeżyli tylko dzięki matce, która, jeśli nie strój, zginęłaby i lądują na środku morza lub oceanu. Powiecie, że zbytnio się podniecam szczegółami, może i racja, wybaczcie. Sami się na to skazaliście, czytając tą myśl ;).
Podumowując: emocje, wybuchy, muzyka, strój, Pixar król, a Cage to zbój. Dziękuję za uwagę.
Są 2 powody, dla których odświeżyłem pierwszą część Inieniemamocnych. Jak wiecie, druga część zadebiutuje za ok. tydzień do naszych kin, więc musiałem sobie odświeżyć oryginał. Drugim powodem była chęć zobaczenia, jak przełożono "jedynkę" na świat Lego (wiecie, nowa gra). Od razu powiem - okropnie źle, dubbing tragiczny (bo nie oryginalny), poza tym dużo wycięto z samej fabuły. Ale rozumiem, że to dla dzieci i takie tam.
Tak więc jak wyglądał film? Jeśli nie oglądaliście, to jak najbardziej polecam nadrobić. Nadal uważam to, za najlepszy film animowany o superbohaterach, żadni Spider-many czy Batmany nie wygrywają z Iniemamocnymi. Dlaczego? W sumie sam się zdziwiłem dlaczego - przez fabułę. A dokładnie przez to, jak została napisana. Nie jest to "ratuję miasto codziennie i jest super". Tutaj mamy bohatera (po wstępie) załamanego "końcem ery bohaterów", mającego zwykłą pracę, jak i rodzinę. Jestem przekonany, że poważniejszych momentów jest co najmniej tyle samo, co akcji. Kłótnie, kłopoty psychiczne, nawet całkiem brutalne śmierci! No ale to przecież Pixar, nigdy nie zawiedzie. Nie robi on filmów tylko dla dzieci, bo dorośli zrozumieją o wiele głębszy sens.
Mnie zafascynował jeden fragment. Rodzinka leci samolotem, na którego są skierowane rakiety. Helen krzyczy na Wiolę (córkę, w młodości okaz moich westchnień ;)), aby stworzyła pole ochronne. Jakby nie był to Pixar, ta scena zakończyłaby się w sposób "w ostatniej sekundzie, super sobie poradziłaś". A tu? Dziewczyna nie daje rady, jebudub samolot, przeżyli tylko dzięki matce, która, jeśli nie strój, zginęłaby i lądują na środku morza lub oceanu. Powiecie, że zbytnio się podniecam szczegółami, może i racja, wybaczcie. Sami się na to skazaliście, czytając tą myśl ;).
Podumowując: emocje, wybuchy, muzyka, strój, Pixar król, a Cage to zbój. Dziękuję za uwagę.