Uwaga! Ta recenzja (choć bardziej felieton) nie opisuje kolekcji trzech części zremasterowanych na nowe konsole.
Ezio. Najbardziej znany bohater z całego cyklu Assassin's Creed. Śledziliśmy jego losy przez aż trzy odsłony serii. Kolejno to AC 2, AC: Brotherhood i AC: Revelations. Wydawane były od maja 2010 do końca 2011, więc bardzo mocno widać, że twórcy musieli pospiesznie "wypluwać" kolejne części. Tak myślę, że jeśli dać im trochę więcej czasu gry te byłyby nie tyle o wiele lepsze, ile jeszcze ważniejsze dla cyklu. Trylogia o Ezio ma ten defekt, że były to początki nowej marki Ubisoftu (oczywiście robiące wrażenie), ale dziś jednak ciut przymiażdżony sukcesem np. Black Flag. Poza tym trzeba sporo czasu i pieniędzy, by wciągnąć się w fabułę (bo trzy odsłony = trzy razy wydana kasa). Nowe części AC mają wciąż nowego bohatera, więc można zagrać i szybko zapomnieć. No i jest też problem, że np. Revelations to finał opowieści — gracz nieznający początku nic nie zrozumie.
Tak więc oto felieton, dlaczego Ezio zdobył sukces i dlaczego może być za niedługo zapomniany. Zaczynamy.
Druga szansa
"Dwójka" znacząco poprawiła problemy pierwszej części. Przypomnę, że w niej wcielaliśmy się w Altaïra Ibn-La'Ahada, który pod rządami swojego mentora wykonywał zlecenia na zabójstwa. Niezwykle powtarzalną przygodę rekomendowały ładne (nawet dziś) miasta, takie jak Akka czy Jerozolima.
W sequelu (i jak już wiecie nie tylko tu) wcielamy się w Ezio Auditore (da Firence — z Florencji). Jego rodzinie zagraża ród Medici (Medyceuszy, najbogatsi ludzie we Florencji). Wkrótce zostanie zaplanowany spisek, co doprowadza do powieszenia jego ojca wraz z częścią rodzeństwa. Młody Ezio musi obronić i uratować resztę rodziny i ostatecznie dokonać zemsty na zdrajcy. Po drodzę zostajemy tytułowym Assassinem.
Oczywiście kontynuujemy wątek teraźniejszy, czyli Desmonda. Jednak, choć ciekawy, nie jest daniem głównym. Uciekamy z Abstergo, bo są źli, tyle.
A co dokładnie poprawiono? Szybsze wspinanie się, ciekawsze zadania (i główny bohater! Altair był kompletnie bez charakteru), jest więcej do roboty. Fajnym pomysłem było dodanie możliwości rozbudowania miasta wuja Auditore. Kasa nie idzie tylko na kupowaniu zbroi i broni, ale na renowacji np. kopalni, która dostarcza nam wpływy.
Ogólnie rzecz biorąc gra na pewno lepsza od poprzedniczki. Florencja jest bardzo dobrze odwzorowana (odwiedzimy także okolice Toskanii), bogata encyklopedia opowie nam historie zabytków i ludzi tamtego okresu. Problem jest taki, że gra trochę się zestarzała. Może nie graficznie, ale mechanicznie. No i te miliony skrzynek porozmieszczanych na dachach i ulicach...
Reputacja na dzielni
AC: Brotherhood oczywiście kontynuuje przygodę Ezio. Tym razem naszym celem będzie Rodrigo Borgia, który chce przejąć władzę w Rzymie (jak nie na świecie). Oczywiście współpracuje z Templariuszami, którzy chcą odzyskać potężny artefakt Jabłko Edenu.
Ezio tym razem pracuje w ww. mieście, choć jest duży, to większość to pola i wzgórza z małymi wioskami. Mechanizm zarabiania trochę się zmienił — od teraz musimy wykupywać sklepy, akwedukty i zabytki, które dostarczają nam przychód zbierany w bankach (a nie w monteriggioni jak ostatnio). W "dwójce" mieliśmy krypty, tu tzw. Leże Romulusa (misje dodatkowe, o wiele lepiej zrobione. Za ich zaliczenie dostajemy superzbroje). Najważniejszą nowością jest tytułowe Braterstwo, czyli nasz zakon. Będziemy mogli rekrutować i wysyłać na misje swoich uczniów. Mogą też nam pomagać przy walce.
Często uważany za najlepszą cześć Brotherhood (czasami wybierana jest też "dwójka") jest bardzo dobrą grą. O wiele bardziej wypełnioną zawartością, choć ma mniej ciekawą fabułę moim zdaniem.
Rewelacyjne Revelations
Ostatnia przygoda, już mocno postarzałego, Ezia. Co może dziwne... nie mamy mocno podkreślonego głównego przeciwnika. Opowieść jest kierowana dwutorowo. Naszym głównym celem jest zgłębić historię Altaira. Do tego potrzebujemy 5 kluczy do krypty w średniowiecznej siedzibie Assassinów. Mamy też typowy dla serii wątek historyczny. Tym razem twórcy przeszli samego siebie, serwując nam kompletnie inną kulturę - Bliskiego Wchodu. Są to czasy przed Sulejmanem Wspaniałym. (Fani "Wspaniałego Stulecia" będą zachwyceni.). Klimat jest więc inny. Naszym "miejscem pracy" jest Konstantynopol (dawniej Bizancjum), ciekawszy niż Rzym.
Ze zmian? Hm, dostaliśmy hak przymocowany do ostrza, przez co parkour jest jeszcze przyjemniejszy i szybszy. Powrócił system zarabiania poprzez kupno budynków. Wrócili uczniowie-pomagierzy, dzięki którymi będziemy przejmować miasta z rąk Templariuszy. (Które też dają nam wypłatę). Mocno reklamowaną nowością są bomby. Można je craftować przy specjalnych stołach. Mamy ich trzy typy: wybuchające, odwracające uwagę i taktyczne (np. Bomba dymna). Mieszając kilka składników (możne je kupić w sklepach lub znaleźć w skrzyniach, których jest PEŁNO) uzyskujemy inne efekty. Fajna rzecz, ale niezbyt przydatna.
Bardzo mocno gra tu fabuła, dzięki której ujrzymy całą historię i prawdę o Altairze — dzięki retrospekcjom można go nawet polubić i współczuć mu. Ogólnie rzecz biorąc punkt kulminacyjny opowieści Ezia i Altaira jest bardzo ciekawy, jest to jak najbardziej godny finał trylogii.
Samo Revelations to, chyba najlepsza część przygód Ezia. Choć jak dla mnie fabularnie zwycięża "dwójka", to gameplayowo jestem za finałem.
I tak przeszliśmy przez wszystkie części trylogii Ezia. Gry bardzo dobre, nawet dziś, dlatego warto na chwilę zostawić nowe części i myślenie "Jezu, szybko, bo za rok już kolejna część" i cofnąć się do Florencji, Rzymu i Konstantynopolu, kiedy seria dopiero co raczkowała.
Ezio. Najbardziej znany bohater z całego cyklu Assassin's Creed. Śledziliśmy jego losy przez aż trzy odsłony serii. Kolejno to AC 2, AC: Brotherhood i AC: Revelations. Wydawane były od maja 2010 do końca 2011, więc bardzo mocno widać, że twórcy musieli pospiesznie "wypluwać" kolejne części. Tak myślę, że jeśli dać im trochę więcej czasu gry te byłyby nie tyle o wiele lepsze, ile jeszcze ważniejsze dla cyklu. Trylogia o Ezio ma ten defekt, że były to początki nowej marki Ubisoftu (oczywiście robiące wrażenie), ale dziś jednak ciut przymiażdżony sukcesem np. Black Flag. Poza tym trzeba sporo czasu i pieniędzy, by wciągnąć się w fabułę (bo trzy odsłony = trzy razy wydana kasa). Nowe części AC mają wciąż nowego bohatera, więc można zagrać i szybko zapomnieć. No i jest też problem, że np. Revelations to finał opowieści — gracz nieznający początku nic nie zrozumie.
Tak więc oto felieton, dlaczego Ezio zdobył sukces i dlaczego może być za niedługo zapomniany. Zaczynamy.
Druga szansa
"Dwójka" znacząco poprawiła problemy pierwszej części. Przypomnę, że w niej wcielaliśmy się w Altaïra Ibn-La'Ahada, który pod rządami swojego mentora wykonywał zlecenia na zabójstwa. Niezwykle powtarzalną przygodę rekomendowały ładne (nawet dziś) miasta, takie jak Akka czy Jerozolima.
W sequelu (i jak już wiecie nie tylko tu) wcielamy się w Ezio Auditore (da Firence — z Florencji). Jego rodzinie zagraża ród Medici (Medyceuszy, najbogatsi ludzie we Florencji). Wkrótce zostanie zaplanowany spisek, co doprowadza do powieszenia jego ojca wraz z częścią rodzeństwa. Młody Ezio musi obronić i uratować resztę rodziny i ostatecznie dokonać zemsty na zdrajcy. Po drodzę zostajemy tytułowym Assassinem.
Oczywiście kontynuujemy wątek teraźniejszy, czyli Desmonda. Jednak, choć ciekawy, nie jest daniem głównym. Uciekamy z Abstergo, bo są źli, tyle.
A co dokładnie poprawiono? Szybsze wspinanie się, ciekawsze zadania (i główny bohater! Altair był kompletnie bez charakteru), jest więcej do roboty. Fajnym pomysłem było dodanie możliwości rozbudowania miasta wuja Auditore. Kasa nie idzie tylko na kupowaniu zbroi i broni, ale na renowacji np. kopalni, która dostarcza nam wpływy.
Ogólnie rzecz biorąc gra na pewno lepsza od poprzedniczki. Florencja jest bardzo dobrze odwzorowana (odwiedzimy także okolice Toskanii), bogata encyklopedia opowie nam historie zabytków i ludzi tamtego okresu. Problem jest taki, że gra trochę się zestarzała. Może nie graficznie, ale mechanicznie. No i te miliony skrzynek porozmieszczanych na dachach i ulicach...
Reputacja na dzielni
AC: Brotherhood oczywiście kontynuuje przygodę Ezio. Tym razem naszym celem będzie Rodrigo Borgia, który chce przejąć władzę w Rzymie (jak nie na świecie). Oczywiście współpracuje z Templariuszami, którzy chcą odzyskać potężny artefakt Jabłko Edenu.
Ezio tym razem pracuje w ww. mieście, choć jest duży, to większość to pola i wzgórza z małymi wioskami. Mechanizm zarabiania trochę się zmienił — od teraz musimy wykupywać sklepy, akwedukty i zabytki, które dostarczają nam przychód zbierany w bankach (a nie w monteriggioni jak ostatnio). W "dwójce" mieliśmy krypty, tu tzw. Leże Romulusa (misje dodatkowe, o wiele lepiej zrobione. Za ich zaliczenie dostajemy superzbroje). Najważniejszą nowością jest tytułowe Braterstwo, czyli nasz zakon. Będziemy mogli rekrutować i wysyłać na misje swoich uczniów. Mogą też nam pomagać przy walce.
Często uważany za najlepszą cześć Brotherhood (czasami wybierana jest też "dwójka") jest bardzo dobrą grą. O wiele bardziej wypełnioną zawartością, choć ma mniej ciekawą fabułę moim zdaniem.
Rewelacyjne Revelations
Ostatnia przygoda, już mocno postarzałego, Ezia. Co może dziwne... nie mamy mocno podkreślonego głównego przeciwnika. Opowieść jest kierowana dwutorowo. Naszym głównym celem jest zgłębić historię Altaira. Do tego potrzebujemy 5 kluczy do krypty w średniowiecznej siedzibie Assassinów. Mamy też typowy dla serii wątek historyczny. Tym razem twórcy przeszli samego siebie, serwując nam kompletnie inną kulturę - Bliskiego Wchodu. Są to czasy przed Sulejmanem Wspaniałym. (Fani "Wspaniałego Stulecia" będą zachwyceni.). Klimat jest więc inny. Naszym "miejscem pracy" jest Konstantynopol (dawniej Bizancjum), ciekawszy niż Rzym.
Ze zmian? Hm, dostaliśmy hak przymocowany do ostrza, przez co parkour jest jeszcze przyjemniejszy i szybszy. Powrócił system zarabiania poprzez kupno budynków. Wrócili uczniowie-pomagierzy, dzięki którymi będziemy przejmować miasta z rąk Templariuszy. (Które też dają nam wypłatę). Mocno reklamowaną nowością są bomby. Można je craftować przy specjalnych stołach. Mamy ich trzy typy: wybuchające, odwracające uwagę i taktyczne (np. Bomba dymna). Mieszając kilka składników (możne je kupić w sklepach lub znaleźć w skrzyniach, których jest PEŁNO) uzyskujemy inne efekty. Fajna rzecz, ale niezbyt przydatna.
Bardzo mocno gra tu fabuła, dzięki której ujrzymy całą historię i prawdę o Altairze — dzięki retrospekcjom można go nawet polubić i współczuć mu. Ogólnie rzecz biorąc punkt kulminacyjny opowieści Ezia i Altaira jest bardzo ciekawy, jest to jak najbardziej godny finał trylogii.
Samo Revelations to, chyba najlepsza część przygód Ezia. Choć jak dla mnie fabularnie zwycięża "dwójka", to gameplayowo jestem za finałem.
I tak przeszliśmy przez wszystkie części trylogii Ezia. Gry bardzo dobre, nawet dziś, dlatego warto na chwilę zostawić nowe części i myślenie "Jezu, szybko, bo za rok już kolejna część" i cofnąć się do Florencji, Rzymu i Konstantynopolu, kiedy seria dopiero co raczkowała.