Achh, nasze THQ. Dlaczego upadło? Zrobiło tyle dobrego dla nas: gry z serii Warhamer, Darkisiders...No właśnie... Ich ostatnie dzieło i zarazem gwóźdź do trumny. Po wydaniu drugiej części Ciemnostronnych firma upadła, a nam zostają ich dzieła. Zatem zobaczmy jak wyglądało ich ostatnie wspólne chwile przy Darksiders 2. Czy była to aż tak zła gra?
No właśnie w tym problem. Gra ma trochę problemów, ale nie przez nie THQ skapitulowało. Ale od początku.
Jest to kontynuacja "jedynki", w której wchodzimy w skórę Śmierci (tak!), brata Wojny, bohatera pierwszej części. W skrócie: Wojna wpadł w niezłe kłopoty i tylko my możemy go ratować. Przez całą przygodę zwiedzimy niezwykle urokliwe, zrobione z z rozmachem lokacje. Mamy więc krainę aniołów, Stwórców (umiejętność zrozumienia Fantasy konieczna) i parę innych miejscówek. Każda - całkiem spora - lokacja jest Hubem, czyli w miarę otwartym miejscem do robienia questów. Poruszamy się po nim naszym rumakiem, - Rozpaczem - a pomaga nam ptak Proch (służy jako "kompas" do celu lub do skrzyń/znadziek). W każdej lokacji mamy lochy, zamki czy inne typowo dark-fantasy'owe budowle. Do kolejnych "dungeonów" dostajemy się wraz z fabułą (ale nie do wszystkich). Do reszty wchodzimy z questami pobocznymi - niestety to nie poziom RPGów, jest ich po prostu mało a większość z typu "idź, zabij, pozamiataj". Boli też to, że początkowy świat zachęca do zwiedzania, a kolejne są już strasznie liniowe. No ale to chociaż coś...
Nie mówiłem o chyba największej zalecie gry - modelu walki. Śmierć ma ze sobą parę kos oraz broni dodatkowej (rękawice, młoty i sporo innych zabawek). Później dostajemy też pistolet, ale jest strasznie słaby i chyba nikt go nie używa podczas bitwy. Bronie znajdujemy z skrzyń albo - jak zawsze - z wrogów i bossów. Białe są najgorsze, jedne z najlepszych - fioletowe. Można też kupić je u handlarzów (tylko trzech na całą grę!). Podczas walki możemy robić uniki, używać różnych mocy i umiejętności, których uczymy się wraz z postępem w fabule. Styl walki jest typowy dla Hack&Slashów (taki jak w np. serii Devil May Cry). Aby być mistrzem w klepaniu kombosów, trzeba mieć niezwykle szybkie palce i refleks, żeby widzieć "piruet ostrzy".
Fajnie jest zrobiona też kwestia poza-walkowych rzeczy, które zobaczymy podczas zwiedzania lochów. Gra oprócz festiwalu ostrzy, raczy nas zagadkami i istne "PrinceOfPersiowymi" sekcjami platformowymi. Śmierć potrafi biegać po ścianach, skakać po gzymsach i innych platformach. Przy zagadkach pomagają umiejętności takie jak uchwyt do przyciągania, sterowanie ducho-pomagierami, a nawet portale! (Jest nawet osiągniecie, "Ciastko jest kłamstwem" które jest nawiązaniem do jednej gry...). Wszystko to robi przyjemną mieszankę platformowo-siekankowo-logiczną.
Niestety grę męczą kilka błędów. Na przykład przy większości wychodzeniu z dialogów Żniwiarz się wiesza i pomoże tylko wyjście do menu. Problemy są też kolizją przedmiotów, możemy też nieraz sami utknąć w jakimś zauku. Ale pomijając to wychodzi bardzo przyjemna, długa, (ok. 25 godzin fabuły) wciągająca roz(g)rywka. Dla fanów "siekaczy" i fanom fantasy polecam. Jeśli nie lubicie dostawać oczopląsu przez "balet ostrzy" lub męskich pro postaci idźcie grać w Bejeweled czy inne Plants Vs Zombies. To gra gdzie niszczenie światów, rozwalanie gigantów czy kosa wbijana w oczodoły jest na porządku dziennym.
No właśnie w tym problem. Gra ma trochę problemów, ale nie przez nie THQ skapitulowało. Ale od początku.
Jest to kontynuacja "jedynki", w której wchodzimy w skórę Śmierci (tak!), brata Wojny, bohatera pierwszej części. W skrócie: Wojna wpadł w niezłe kłopoty i tylko my możemy go ratować. Przez całą przygodę zwiedzimy niezwykle urokliwe, zrobione z z rozmachem lokacje. Mamy więc krainę aniołów, Stwórców (umiejętność zrozumienia Fantasy konieczna) i parę innych miejscówek. Każda - całkiem spora - lokacja jest Hubem, czyli w miarę otwartym miejscem do robienia questów. Poruszamy się po nim naszym rumakiem, - Rozpaczem - a pomaga nam ptak Proch (służy jako "kompas" do celu lub do skrzyń/znadziek). W każdej lokacji mamy lochy, zamki czy inne typowo dark-fantasy'owe budowle. Do kolejnych "dungeonów" dostajemy się wraz z fabułą (ale nie do wszystkich). Do reszty wchodzimy z questami pobocznymi - niestety to nie poziom RPGów, jest ich po prostu mało a większość z typu "idź, zabij, pozamiataj". Boli też to, że początkowy świat zachęca do zwiedzania, a kolejne są już strasznie liniowe. No ale to chociaż coś...
Nie mówiłem o chyba największej zalecie gry - modelu walki. Śmierć ma ze sobą parę kos oraz broni dodatkowej (rękawice, młoty i sporo innych zabawek). Później dostajemy też pistolet, ale jest strasznie słaby i chyba nikt go nie używa podczas bitwy. Bronie znajdujemy z skrzyń albo - jak zawsze - z wrogów i bossów. Białe są najgorsze, jedne z najlepszych - fioletowe. Można też kupić je u handlarzów (tylko trzech na całą grę!). Podczas walki możemy robić uniki, używać różnych mocy i umiejętności, których uczymy się wraz z postępem w fabule. Styl walki jest typowy dla Hack&Slashów (taki jak w np. serii Devil May Cry). Aby być mistrzem w klepaniu kombosów, trzeba mieć niezwykle szybkie palce i refleks, żeby widzieć "piruet ostrzy".
Fajnie jest zrobiona też kwestia poza-walkowych rzeczy, które zobaczymy podczas zwiedzania lochów. Gra oprócz festiwalu ostrzy, raczy nas zagadkami i istne "PrinceOfPersiowymi" sekcjami platformowymi. Śmierć potrafi biegać po ścianach, skakać po gzymsach i innych platformach. Przy zagadkach pomagają umiejętności takie jak uchwyt do przyciągania, sterowanie ducho-pomagierami, a nawet portale! (Jest nawet osiągniecie, "Ciastko jest kłamstwem" które jest nawiązaniem do jednej gry...). Wszystko to robi przyjemną mieszankę platformowo-siekankowo-logiczną.
Niestety grę męczą kilka błędów. Na przykład przy większości wychodzeniu z dialogów Żniwiarz się wiesza i pomoże tylko wyjście do menu. Problemy są też kolizją przedmiotów, możemy też nieraz sami utknąć w jakimś zauku. Ale pomijając to wychodzi bardzo przyjemna, długa, (ok. 25 godzin fabuły) wciągająca roz(g)rywka. Dla fanów "siekaczy" i fanom fantasy polecam. Jeśli nie lubicie dostawać oczopląsu przez "balet ostrzy" lub męskich pro postaci idźcie grać w Bejeweled czy inne Plants Vs Zombies. To gra gdzie niszczenie światów, rozwalanie gigantów czy kosa wbijana w oczodoły jest na porządku dziennym.