Jeśli zapytałbym się was — jakie gry logiczne kojarzycie? Zapewne wiecie o np. serii Portal (Valve) czy The Talos Principle (twórcy Serious Sama). Gry te miały bardzo duży budżet, więc dużo ludzi mogło się dowiedzieć, z czym to się je. Jest jednak sporo bardzo niezależnych produkcji, które są godne uwagi. I ja się pytam: gdzie podziały się takie gry?
Platformówka?
Retro gierkami nie mogę ich nazwać. Ale pomiędzy latami 2008 - 2012 powstały takie małe(?) hity jak Rochard, Braid czy właśnie Vessel. Wszystkie były platformówkami, najczęściej opartymi na fizyce. Na przykład Rochard miał coś na wzór gravity guna z serii Half Life. Vessel bardzo dobrze żongluje mechaniką cieczy i innych płynów z bardziej rozbudowaną strukturą. Twórcy dają też do ogarnięcia kilka rodzajów "dzieci" głównego bohatera. Kim on jest? To wracam do początku przygody.
Wodne oczko
Protagonistą jest naukowiec Arkwright, który wynalazł tanią (bo naturalną) siłę roboczą, tzw. Fluro. Do ich tworzenia potrzebna jest jakaś ciecz oraz specjalne "mózgowe oczko", które odpowiedzialne jest za funkcję. A więc nasz szalony naukowiec wpada w tarapaty, kiedy ekologiczne sługusy zaczynają — jak, nomen omen, minionki — rozrabiać, musimy zapobiec zniszczenia rejonu placówki naukowej doktorka.
I w sumie tyle z podstawowych spraw. Więc aby bardziej zachęcić was do choć spojrzenia na produkcję, muszę trochę użyć trochę spoilerów. [SPOILERY do kolejnego nagłówka].
Niebieski, czerwony i żółty
A więc podczas naszej misji ratowania domu odwiedzimy cztery lokacje (choć dwie są zabójczo podobne). Jaskinie, fabrykę, ogród i... znów jaskinie aka kopalnia. W każdej z tych lokacji dostajemy nowe elementy do naszej wsysarki-wypluwarki, jedynej broni w grze. Dzięki niej rozwiążemy większość zagadek. Jeśli chodzi o poziom trudności, to jest to dziwna sprawa. Na początku przechodzi się grę jak łyżka w masło, ale z czasem robią się tak trudne, że czasami trzeba sięgać do poradników.
Oprócz naszego urządzenia dostajemy do rąk wspomniane "mózgi" tworzące wodne potwory. Każdy z ich rodzai ma inne wbudowane rozkazy. Jeden idzie do podświetlonych przycisków, drugi ucieka od światła, trzeci goni gracza. Grę kończymy z 5-cioma (oryginalnie nazwanymi) nasionami, więc w ostatnich zagadkach musimy się przełączać między nimi.
No dobrze, ale do tworzenia Flura potrzebna jest ciecz. Tych trochę mamy, ale tylko do czterech mamy dostęp z naszego urządzenia — podstawowa woda, niebieski "naturalno-roślinny" (zrozumiecie, jeśli zagracie), fosforyzujący zielony i bardzo rzadki, specjalny biało-magiczny.
Plastuś vs woda
Ten ostatni dostajemy za rozwiązywanie dodatkowych, ukrytych zagadek. Jest to w swego rodzaju waluta. W naszej "zbrojowni" możemy ulepszać baniaki do płynów i nowe końcówki do "sikawki". Dla maniaków calakowania, to super sprawa, bo nie trzeba tylko lizać ściany w poszukiwaniu piór czy skrzyń...
Słów kilka o aspekcie audio-wizualnych. Grafika jest bardzo... artystyczna. Połączenie takiej-jakby plasteliny i grafiki 2D naprawdę się udało. Do tego dochodzi miła muzyka. Jak na tak małą ekipę, twórcy się dobrze spisali. Jeśli chodzi o minusy: czasami trzeba resetować całą zagadkę, bo twórcy nie przewidzieli jakiegoś scenariusza. Denerwuje mnie systematyczność kolejnych poziomów. W każdej miejscówce musimy odnaleźć pokój służący do otwierania jakiegoś włazu pod koniec lokacji. Tylko że jest ich ok. 7 na level. Troszkę dziwne te zabezpieczenia...
Choć nie jest to jakaś niezwykła gra, daje sporo frajdy. Dzisiaj już mocno staniała (choć nie na Steamie), więc jak szukacie jakiejś wystarczająco długiej (ok. 9,5 godz.), mniejszej gry logicznej Vessel może być dobrą propozycją.
Platformówka?
Retro gierkami nie mogę ich nazwać. Ale pomiędzy latami 2008 - 2012 powstały takie małe(?) hity jak Rochard, Braid czy właśnie Vessel. Wszystkie były platformówkami, najczęściej opartymi na fizyce. Na przykład Rochard miał coś na wzór gravity guna z serii Half Life. Vessel bardzo dobrze żongluje mechaniką cieczy i innych płynów z bardziej rozbudowaną strukturą. Twórcy dają też do ogarnięcia kilka rodzajów "dzieci" głównego bohatera. Kim on jest? To wracam do początku przygody.
Wodne oczko
Protagonistą jest naukowiec Arkwright, który wynalazł tanią (bo naturalną) siłę roboczą, tzw. Fluro. Do ich tworzenia potrzebna jest jakaś ciecz oraz specjalne "mózgowe oczko", które odpowiedzialne jest za funkcję. A więc nasz szalony naukowiec wpada w tarapaty, kiedy ekologiczne sługusy zaczynają — jak, nomen omen, minionki — rozrabiać, musimy zapobiec zniszczenia rejonu placówki naukowej doktorka.
I w sumie tyle z podstawowych spraw. Więc aby bardziej zachęcić was do choć spojrzenia na produkcję, muszę trochę użyć trochę spoilerów. [SPOILERY do kolejnego nagłówka].
Niebieski, czerwony i żółty
A więc podczas naszej misji ratowania domu odwiedzimy cztery lokacje (choć dwie są zabójczo podobne). Jaskinie, fabrykę, ogród i... znów jaskinie aka kopalnia. W każdej z tych lokacji dostajemy nowe elementy do naszej wsysarki-wypluwarki, jedynej broni w grze. Dzięki niej rozwiążemy większość zagadek. Jeśli chodzi o poziom trudności, to jest to dziwna sprawa. Na początku przechodzi się grę jak łyżka w masło, ale z czasem robią się tak trudne, że czasami trzeba sięgać do poradników.
Oprócz naszego urządzenia dostajemy do rąk wspomniane "mózgi" tworzące wodne potwory. Każdy z ich rodzai ma inne wbudowane rozkazy. Jeden idzie do podświetlonych przycisków, drugi ucieka od światła, trzeci goni gracza. Grę kończymy z 5-cioma (oryginalnie nazwanymi) nasionami, więc w ostatnich zagadkach musimy się przełączać między nimi.
No dobrze, ale do tworzenia Flura potrzebna jest ciecz. Tych trochę mamy, ale tylko do czterech mamy dostęp z naszego urządzenia — podstawowa woda, niebieski "naturalno-roślinny" (zrozumiecie, jeśli zagracie), fosforyzujący zielony i bardzo rzadki, specjalny biało-magiczny.
Plastuś vs woda
Ten ostatni dostajemy za rozwiązywanie dodatkowych, ukrytych zagadek. Jest to w swego rodzaju waluta. W naszej "zbrojowni" możemy ulepszać baniaki do płynów i nowe końcówki do "sikawki". Dla maniaków calakowania, to super sprawa, bo nie trzeba tylko lizać ściany w poszukiwaniu piór czy skrzyń...
Słów kilka o aspekcie audio-wizualnych. Grafika jest bardzo... artystyczna. Połączenie takiej-jakby plasteliny i grafiki 2D naprawdę się udało. Do tego dochodzi miła muzyka. Jak na tak małą ekipę, twórcy się dobrze spisali. Jeśli chodzi o minusy: czasami trzeba resetować całą zagadkę, bo twórcy nie przewidzieli jakiegoś scenariusza. Denerwuje mnie systematyczność kolejnych poziomów. W każdej miejscówce musimy odnaleźć pokój służący do otwierania jakiegoś włazu pod koniec lokacji. Tylko że jest ich ok. 7 na level. Troszkę dziwne te zabezpieczenia...
Choć nie jest to jakaś niezwykła gra, daje sporo frajdy. Dzisiaj już mocno staniała (choć nie na Steamie), więc jak szukacie jakiejś wystarczająco długiej (ok. 9,5 godz.), mniejszej gry logicznej Vessel może być dobrą propozycją.