Mówią, że Ubisoft robi ciągle te same gry. I to trzeba przyznać. W Assassin's Creed mamy wieże obserwacyjne, tu też. Typowy podział misji i zadań pobocznych - mamy, tysiące znajdziek - są. Trzeba jednak ich pochwalić, że każda ich gra jest bardzo dobra.
Aiden Pearse, jeden z członków grupy DeadSec (o której zaraz), miał trudne ostatnie lata. Przeżył wypadek samochodowy, w którym to zginęła jego siostrzenica. Nie był to naturalny "zbieg okoliczności", ponieważ ktoś zlecił zabicie bohatera. Chłopaczyna został tylko z siostrą, lecz po jakimś czasie na życie rodziny znów nadciąga niebezpieczeństwo, a Pearse rusza po zemstę.
Wspomniane DeadSec to grupa hakerów posiadająca dostęp do... praktycznie każdego elektronicznego sprzętu. Dzięki naszemu smartfonowi możemy m.in. włączać sygnalizację świetlną, zatrzymać pociąg, czy wysadzać bezpieczniki. Naszym problemem będzie Bloom, mega-korporacja, twórca ctOS. Jest to system bezpieczeństwa miasta, kierująca m.in. WSZYSTKIMI kamerami (tak, nawet te w laptopach). Z czasem odkrywamy, że to właśnie oni obserwują nasze życie, od rana do wieczora, w domu i na zewnątrz.
W drodze do rozstrzygnięcia zagadki zwiedzimy całe, bardzo dobrze odwzorowane Chicago. I to jest chyba najlepsza zaleta gry - miasto jest żyjące, wielkie i ciekawe. Wystarczy się przespacerować, a ujrzymy rzeczywiste miejsca, poznamy ludzi przez hakowanie ich smarfonów (możemy np. usłyszeć rozmowę rabusia, który mówi komuś gdzie schował skradzione łupy), udaremnimy przestępstwa. Mieszkańcy załatwiają swoje sprawy, zdarzają się wypadki samochodowe, pogotowie i policja ciągle są na służbie. Przejedziemy przez tunele, skorzystamy z nadziemnego pociągu i popływamy po wodach oblewających miasto.Te zwiedzimy w dzień i nocą (polecam zobaczyć, co się dzieje, kiedy zniszczymy pylon elektryczny...), więc zalecam wyjechać na przedmieścia podczas zachodu słońca i podziwiać architekturę miasta z daleka.
Samo ono jest podzielone na sześć "dystryktów". Mamy więc centrum, ww. przedmieścia czy małe miasteczko z terenami "egzotycznymi". Na tych dzielnicach - na początku - nie mamy dostępu do naszego systemu "szpiegowskiego". Aby je odblokować, trzeba pojechać do lokalnej siedziby ctOS-u i zasiać tam wirusa. Wtedy to na naszej mapie pojawią się kryjówki (zmienimy ciuszki i porę dnia), nowe zadania poboczne (zniszcz konwój, zabij kogoś, zniszcz kryjówkę gangu lub uratuj kogoś) oraz wszelakie znajdźki, od ukrytych skrzyń i kodów QR, po szukanie ofiar tajemniczego zabójcy...
I trzeba przyznać - gra jest wypchana zawartością. Po całej metropolii jeżdżą różne rodzaje samochodów, które możemy kolekcjonować. Je także można kupić przez smartfon i zamówić daną brykę do nas. Po Chicago rozsiane są puby, restauracje, kioski, w których można kupić napój, który ten doda nam koncentracje (zwolnienie czasu). Możemy też zagrać np. pokera. Wejdziemy do lombardów, gdzie kupimy elektronikę (do tworzenia np. Zaciemnienia miasta) i typowych sklepów z bronią. Tych nasz bohater może nosić cztery rodzaje: pistolet (jedyne dwie bronie z tłumikiem), karabin, snajperka i strzelba. Co ciekawe możemy dowolnie przełączać się miedzy wszystkimi "gnatami" - kup i masz, wystarczy wybrać z koła wyboru. Same strzelanie jest ok, ale efektowniejsze jest bicie oponentów "batonem" (pałka policyjna). Metoda po cichu też jest możliwa i daje sporo frajdy.
Urzekły mnie - jakże prymitywna rzecz - animacje. Do gry powracam z myślą zobaczenia kolejnych ruchów Aidena. Kiedy włączymy tryb zwykłego chodzenia, można się poczuć jak jeden z mieszkańców metropolii. Kiedy biegamy, możemy wskakiwać na płoty, ściany, samochody i dachy, to wszystko przy pięknych animacjach koziąłkowania, wspinania, i duszenia ofiar. (Niestety, o swobodzie "parkourowania" z Assassynów można zapomnieć).
Watch Dogs ma niestety kilka dużych wad. Ubisoft jest znany do przedwczesnych premier swych gier. Przygody hakera są wybitnie zabugowanie. Czasami nie włączy się skrypt, przeciwnicy dostaną ślepoty, a fizyka jest chyba lepsza w kosmosie. Wystarczy wjechać samochodem w inny (w szczególności z góry), a zobaczymy istny piruet latających aut. Jeden raz przytrafiły mi się zablokowane drzwi, przez które normalnie trzeba przejść. Pomógł restart do checkpointa. No właśnie - ekrany ładowania. Potrafią trwać minutę, co strasznie zniechęca do eksperymentowania sposobów na dostanie się do danego miejsca (testowałem na PC). Model jazdy mógłby być lepszy, ale nie przeszkadza (ale wolałem chodzić na piechotę).
Kwestia audio zostawiam wam, każdy może znaleźć coś dla siebie. Co jakiś czas zdarzy się fajny utwór w radiu, lecz, subiektywnie, lepsza muzyka była w cyklu GTA. Za to do pochwały jest grafika - nawet na najniższych ustawieniach jest na co popatrzeć, a jeśli masz ultra komp, polecam Pure E3 2012 Mod, przez którego można dostać grafikę marzeń (sam testowałem, klatkowanie gwarantowane).
Ujmując jednym zdaniem: Ubisoft stworzył - gorszego - klona GTA, lecz bardziej wypchanego zawartością. Naprawdę długa przygoda Aidena Pearsea może być dobrą odmianą od hitu Rockstara.
Aiden Pearse, jeden z członków grupy DeadSec (o której zaraz), miał trudne ostatnie lata. Przeżył wypadek samochodowy, w którym to zginęła jego siostrzenica. Nie był to naturalny "zbieg okoliczności", ponieważ ktoś zlecił zabicie bohatera. Chłopaczyna został tylko z siostrą, lecz po jakimś czasie na życie rodziny znów nadciąga niebezpieczeństwo, a Pearse rusza po zemstę.
Wspomniane DeadSec to grupa hakerów posiadająca dostęp do... praktycznie każdego elektronicznego sprzętu. Dzięki naszemu smartfonowi możemy m.in. włączać sygnalizację świetlną, zatrzymać pociąg, czy wysadzać bezpieczniki. Naszym problemem będzie Bloom, mega-korporacja, twórca ctOS. Jest to system bezpieczeństwa miasta, kierująca m.in. WSZYSTKIMI kamerami (tak, nawet te w laptopach). Z czasem odkrywamy, że to właśnie oni obserwują nasze życie, od rana do wieczora, w domu i na zewnątrz.
W drodze do rozstrzygnięcia zagadki zwiedzimy całe, bardzo dobrze odwzorowane Chicago. I to jest chyba najlepsza zaleta gry - miasto jest żyjące, wielkie i ciekawe. Wystarczy się przespacerować, a ujrzymy rzeczywiste miejsca, poznamy ludzi przez hakowanie ich smarfonów (możemy np. usłyszeć rozmowę rabusia, który mówi komuś gdzie schował skradzione łupy), udaremnimy przestępstwa. Mieszkańcy załatwiają swoje sprawy, zdarzają się wypadki samochodowe, pogotowie i policja ciągle są na służbie. Przejedziemy przez tunele, skorzystamy z nadziemnego pociągu i popływamy po wodach oblewających miasto.Te zwiedzimy w dzień i nocą (polecam zobaczyć, co się dzieje, kiedy zniszczymy pylon elektryczny...), więc zalecam wyjechać na przedmieścia podczas zachodu słońca i podziwiać architekturę miasta z daleka.
Samo ono jest podzielone na sześć "dystryktów". Mamy więc centrum, ww. przedmieścia czy małe miasteczko z terenami "egzotycznymi". Na tych dzielnicach - na początku - nie mamy dostępu do naszego systemu "szpiegowskiego". Aby je odblokować, trzeba pojechać do lokalnej siedziby ctOS-u i zasiać tam wirusa. Wtedy to na naszej mapie pojawią się kryjówki (zmienimy ciuszki i porę dnia), nowe zadania poboczne (zniszcz konwój, zabij kogoś, zniszcz kryjówkę gangu lub uratuj kogoś) oraz wszelakie znajdźki, od ukrytych skrzyń i kodów QR, po szukanie ofiar tajemniczego zabójcy...
I trzeba przyznać - gra jest wypchana zawartością. Po całej metropolii jeżdżą różne rodzaje samochodów, które możemy kolekcjonować. Je także można kupić przez smartfon i zamówić daną brykę do nas. Po Chicago rozsiane są puby, restauracje, kioski, w których można kupić napój, który ten doda nam koncentracje (zwolnienie czasu). Możemy też zagrać np. pokera. Wejdziemy do lombardów, gdzie kupimy elektronikę (do tworzenia np. Zaciemnienia miasta) i typowych sklepów z bronią. Tych nasz bohater może nosić cztery rodzaje: pistolet (jedyne dwie bronie z tłumikiem), karabin, snajperka i strzelba. Co ciekawe możemy dowolnie przełączać się miedzy wszystkimi "gnatami" - kup i masz, wystarczy wybrać z koła wyboru. Same strzelanie jest ok, ale efektowniejsze jest bicie oponentów "batonem" (pałka policyjna). Metoda po cichu też jest możliwa i daje sporo frajdy.
Urzekły mnie - jakże prymitywna rzecz - animacje. Do gry powracam z myślą zobaczenia kolejnych ruchów Aidena. Kiedy włączymy tryb zwykłego chodzenia, można się poczuć jak jeden z mieszkańców metropolii. Kiedy biegamy, możemy wskakiwać na płoty, ściany, samochody i dachy, to wszystko przy pięknych animacjach koziąłkowania, wspinania, i duszenia ofiar. (Niestety, o swobodzie "parkourowania" z Assassynów można zapomnieć).
Watch Dogs ma niestety kilka dużych wad. Ubisoft jest znany do przedwczesnych premier swych gier. Przygody hakera są wybitnie zabugowanie. Czasami nie włączy się skrypt, przeciwnicy dostaną ślepoty, a fizyka jest chyba lepsza w kosmosie. Wystarczy wjechać samochodem w inny (w szczególności z góry), a zobaczymy istny piruet latających aut. Jeden raz przytrafiły mi się zablokowane drzwi, przez które normalnie trzeba przejść. Pomógł restart do checkpointa. No właśnie - ekrany ładowania. Potrafią trwać minutę, co strasznie zniechęca do eksperymentowania sposobów na dostanie się do danego miejsca (testowałem na PC). Model jazdy mógłby być lepszy, ale nie przeszkadza (ale wolałem chodzić na piechotę).
Kwestia audio zostawiam wam, każdy może znaleźć coś dla siebie. Co jakiś czas zdarzy się fajny utwór w radiu, lecz, subiektywnie, lepsza muzyka była w cyklu GTA. Za to do pochwały jest grafika - nawet na najniższych ustawieniach jest na co popatrzeć, a jeśli masz ultra komp, polecam Pure E3 2012 Mod, przez którego można dostać grafikę marzeń (sam testowałem, klatkowanie gwarantowane).
Ujmując jednym zdaniem: Ubisoft stworzył - gorszego - klona GTA, lecz bardziej wypchanego zawartością. Naprawdę długa przygoda Aidena Pearsea może być dobrą odmianą od hitu Rockstara.